
Dziś post kompletnie z dupy. Maila poniższej treści dostał dziadek jakoś nad ranem. Jako, że nie chce mu się teraz nic pisać (a i nie ma za bardzo o czym) przytacza go w całości (pisownia oryginalna):
Przegięła pałę... Kobieta skazana na rok więzienia za zrobienie loda. Sprawa zaczęła obiegać świat latem tego roku. Sąd w Bergen (Norwegia) podtrzymał wyrok skazujący 23-letnią kobietę na 9 miesięcy ciupy i 40 tys. koron odszkodowania za "fellatio", co przekładając na język rodzimy znaczy obciągnięcie druta lub zrobienie loda,obciągnięcie laski albo ssanie pały - jak kto woli.
Nieszczęsna niewiasta 4 stycznia 2004 r. balangowała z dwoma panami. Spożyli podczas balangi co nieco, ale w proporcjach norweskich, czyli to, co w polskiej filozofii pijackiej określa się mianem nicości absolutnej. Jeden z uczestników niewinnej balangi, 31-latek, zasnął na sofie. I według jego opowieści, gdy się obudził, poczuł, że podczas snu zrobiono mu loda.
Według zeznań 23-latki ona i owszem obciągnęła mu fujarę, ale on się obudził i nie protestował i nawet odwdzięczył się za miłą przysługę szerokim uśmiechem. 31-latek, któremu obciągnięto, jak podaje dziennik "Dagbladet" z 27 kwietnia 2005 r., poczuł się tak tym urażony, że się rozpłakał jak dziecko, poczem pobiegł do komendy, by zgłosić przestępstwo. Na dowód pokazał gacie i własną fujarę, z której pobrano DNA śliny. Nie trzeba było Sherlocka Holmesa, by stwierdzić, że DNA śliny pasuje jak ulał do 23-latki. Biedna męska ofiara obciągania popadła w psychiczny dołek i miewa teraz nocne koszmary.
Sprawa znalazła się w sądzie, a prokurator zaaplikował paragraf 192 prawa karnego, czyli gwałt. Prawo karne nie oddziela płci. Każdy akt czerpania seksualnej korzyści bez zgody part-nera jest w istocie uznany za gwałt. Będzie nim zarówno przelecenie nawalonej w trupa baby, jak i obciągnięcie fujary narzeczonemu, który akurat nie ma na to ochoty. Summa
summarum nasza bohaterka dostała 9 miesięcy bez zawiasów i 40 tys. koron odszkodowania na rzecz pokrzywdzonego.
Patrząc na sprawę znad Wisły można się palnąć w banię i współczuć facetowi, co za zrobienie loda idzie na policję. Myślę, że i posterunkowy skręcałby się ze śmiechu z frajera, co za laskę idzie składać skargę i żąda dochodzenia. Ale nie w Norwegii. Tu normalną ludzką wesołość dawno już zastąpiono pigułką prozak.
Adwokat 23-latki niejaki pan Per Magnus Kristiansen wniósł o ponowne rozpatrzenie sprawy, ale udało mu się zbić tylko jeden miesiąc z wyroku.
Pan prokurator SmÂrdal natomiast wyraził zadowolenie z wyroku. Sprawę potraktował śmiertelnie poważnie i oznajmił, że prawo nie czyni różnicy między mężczyzną i kobietą, jeśli chodzi o seks bez obopólnej zgody. Bo do tanga trzeba dwojga.
Jest w Norwegii prawo "likestillingsliven", na które polskie feministki czekać będą długo. Prawo to daje równouprawnienie kobietom praktycznie we wszystkich dziedzinach życia.
Narodową przywarą Norwegów jest chorobliwa polityczna poprawność. Z języka skasowano już dawno rodzaj żeński rzeczowników nazw niektórych zawodów. Nie ma już, jak to dawniej bywało, podziału na nauczyciel "Idrer" i nauczycielka "Idrerinne", jest słowo nauczyciel bez względu na płeć. To samo dotyczy pielęgniarki itp. Osobiście uważam, że ofiarą tej politycznej poprawności zrównania kobiet z mężczyznami padła nasza samarytanka seksualna. Przywalono jej wyrok właśnie w myśl zasady równouprawnienia. Płeć nieważna, ważny czyn.
Nieszczęsna niewiasta jest pierwszą kobietą w Norwegii skazaną za gwałt. Czy czeka ją sława Moniki Levinski? Nie sądzę. W kraju tym o seksie można mówić tylko w terminologii medycznej. Politycznie poprawnie jest stwierdzić: spenetrował partnerkę waginalnie, poczem ona ujęła penisa partnera i uprawiała z nim seks oralny, co w wolnym przekładzie daje: wybzykał panienkę, a ona z wdzięczności zrobiła mu loda.
